Cambridge Audio Azur 651A

Nazwą AZUR sygnowane są urządzenia wyższej serii firmy Cambridge Audio. Wzmacniacz AZUR 651A jest chwalony za swoje walory brzmieniowe i wydajność prądową. Czy można coś jeszcze poprawić w takiej konstrukcji? Okazuje się, że tak i to całkiem sporo.

Jak wiele produktów Cambridge Audio, wzmacniacz ten został zbudowany pod ścisłym nadzorem księgowego i użyte do jego budowy elementy zaliczają się do klasy budżetowej. Taka sytuacja ma też swoje zalety, ponieważ urządzenia Cambridge Audio, są przez to bardzo podatne na modyfikacje, a uzyskane efekty są więcej niż zadowalające. Wzmacniacz swoim brzmieniem i jakością dorównuje i trzyma poziom konstrukcji za około 3000 zł, jednak modyfikacje, które wykonałem pokazały, że można uzyskać z tej konstrukcji znacznie więcej. AZUR 651A zawiera kilka niekonwencjonalnych rozwiązań, konkurencyjne produkty w tej klasie cenowej mają już np. wejścia na przekaźnikach lub lepiej przemyślane prowadzenie zasilania. Można uznać, że są to aspekty mało istotne, jednak to właśnie takie szczegóły decydują o tych małych smaczkach, które będzie nam dane usłyszeć lub nie. Konstrukcja urządzenia mimo pewnych wad nie jest zła i moja praca pokazała, że niewielkim kosztem można znacząco poprawić jego brzmienie.

Podczas mojej przygody z modyfikacją tego wzmacniacza, przekonałem się jak trudny może być proces tuningu i zrozumiałem, czym różni się profesjonalny tuning od wymiany podzespołów „na ślepo”. W większości przypadków ślepa wymiana podzespołów, na te lepszej klasy przynosi pozytywny efekt, jednak przy niektórych modyfikacjach można radykalnie zmienić brzmienie i charakter wzmacniacza, nie zawsze na korzyść. Dlatego należy zachować czujność i ostrożność, aby nie doszło do sytuacji, gdzie musimy się pogodzić ze zmianą wiążąca się z znaczącym kompromisem.

Uważam, że modyfikacje, których dokonałem pozwoliły zachować charakter wzmacniacza i jednocześnie poprawić jego wszystkie aspekty. Muszę przyznać, że utrzymanie charakteru wzmacniacza nie było łatwe, a wszystkie szczegóły i problemy, na które natrafiłem opisałem poniżej.

 

Modyfikacja przedwzmacniacza

AZUR 651A jest integrą i w jego wnętrzu oprócz modułu samej końcówki mocy znajduje się również moduł przedwzmacniacza odpowiadający za odbiór sygnału wejściowego, jego ewentualną korekcje oraz regulację głośności. Konstrukcja pod względem serwisowym została bardzo przyjaźnie zaprojektowana. Wnętrze zostało podzielone na trzy główne płytki drukowane, które w dodatku bardzo łatwo można od siebie oddzielić, dzięki temu nie trzeba za każdym razem rozbierać całej konstrukcji.

Usunięcie kondensatorów z toru sygnału w przedwzmacniaczu

Zanim sygnał dotrze do modułu samego wzmacniacza musi przejść przez trzy pary kondensatorów elektrolitycznych bipolarnych, które znajdują się w jego torze. Pierwsza para kondensatorów umieszczona jest zaraz za wejściowymi gniazdami RCA. Druga para kondensatorów znajduje się przy przełączniku DIRECT/KOREKTOR. Co ciekawe przy ustawieniu DIRECT sygnał przechodzi przez inna parę kondensatów niż przy załączonym korektorze. Zawsze zastanawiało mnie, czemu przy przełączaniu DIRECT/KOREKTOR, mimo wyzerowania korektora, słyszę zmianę brzmienia. Teraz już wiem, że spowodowane to było przejściem sygnału przez inną parę kondensatorów oraz dodatkową parę wzmacniaczy operacyjnych. Kondensatory „DIRECT” były mostkowane kondensatorami foliowymi, a kondensatory od korektora już nie i to powodowało słyszalną zmianę. Trzecim i ostatnim miejscem przejścia sygnału przez kondensatory elektrolityczne jest sekcja głośności zawierająca potencjometr głośności.

W moim egzemplarzu producent zastosował kondensatory firmy Fujicon. Niestety kondensatory Fujicon nie powalają jakością brzmienia. Charakteryzują się dość ciemnym, ciepłym i mało otwartym brzmieniem. Producent w celu poprawienia jakości brzmienia, postanowił zmostkować kondensatory elektrolityczne kondensatorami foliowymi o pojemności 0,1uF. Takie rozwiązanie sprawdza się dosyć dobrze, jednak nie dorównuje jakością kondensatorom jak np. Nichicon MUSE ES, które nie kosztują wcale dużo.

Zastosowanie kondensatów w tak wielu miejscach, jest spowodowane kwestiami bezpieczeństwa, aby w przypadku uszkodzenia wzmacniacza operacyjnego, napięcie jego zasilania nie zostało podane na inne wzmacniacze operacyjne. Rozumiem takie podejście, jednak w tym przypadku uważam, że producent przesadził w kwestii bezpieczeństwa, a utrata jakości spowodowana takim podejściem, jest zbyt dużym kosztem i nie mogę jej zaakceptować. Zdecydowałem się na usunięcie tych kondensatorów i zastąpienie ich zworami. Na wejściu końcówki wzmacniającej znajdują się kondensatory, które w przypadku awarii nie wpuszczą niechcianego napięcia do końcówki i jest to wystarczające zabezpieczenie.

Usunięcie kondensatorów wprowadziło duże zmiany we wszystkich aspektach brzmienia. Wzrosła dynamika, pojawiło się więcej powietrza i poprawiła się separacja źródeł pozornych. Scena stała się pełniejsza i bardziej otwarta na słuchacza. Zmniejszył się też poziom ziarnistości i sybilantów, których nie było wcześniej zbyt wiele i nie dokuczały, ale były zauważalne. Najciekawszą zmianą było pojawienie się wyraźnego wymiaru wysokości. Nie spodziewałem się takiej zmiany, myślałem że taki rarytas zarezerwowany jest tylko dla droższych konstrukcji. Zmiana na ogromny plus, już po pierwszym przesłuchanym utworze wiedziałem, że nie ma powrotu.

Dziwi mnie, że producent nie przywiązał większej uwagi do kwestii tych kondensatorów. Skoro zdecydował się już na zastosowanie tak wielu kondensatorów w torze sygnału, mógł przynajmniej postarać się o komponenty lepszej jakości. W ramach eksperymentu, zanim ostatecznie zdecydowałem się na zwory, wymieniłem kondensatory Fujicon na Nichicon MUSE ES. Nichicony okazały się zbyt analityczne i trochę za mało muzykalne w tej aplikacji, jednak i tak zagrały dużo lepiej od kondensatorów Fujicon.

Na jednym ze zdjęć, przedstawiającym sekcję wejściową widać, że na dwóch wejściach (1 i 5) pozostawiłem kondensatory Nichicon MUSE ES. Zdecydowałem się na taki zabieg, na wypadek gdyby przyszło mi podłączyć do wzmacniacza niepewne źródło sygnału. Poza tym uznałem, że warto zostawić sobie kanały z kondensatorami Nichicon MUSE ES, z powodu ich analitycznego brzmienia.

Na kolejnym zdjęciu widać parę kondensatorów Nichicon MUSE ES zamontowanych w torze korektora oraz drugą parę zwartą zworą, przez którą przepływa sygnał przy ustawieniu DIRECT.
W torze korektora pozostawiłem również kondensatory Nichicon MUSE ES na potrzeby przyszłych testów.

Ostatnie zdjęcie przedstawia sekcję głośności z zaznaczonymi miejscami ze zworami po kondensatorach Fujicon.

Wymiana wzmacniaczy operacyjnych przedwzmacniacza

We wzmacniaczu AZUR 651A zastosowano opamp-y NE5532. Są to konstrukcje bardzo popularne, zapewniające dobrą jakość za niewielką cenę. NE5532 jest wart swojej ceny, która wynosi 3-4 zł. Uznałem, że warto sprawdzić czy droższe konstrukcje nie pozwolą na uzyskanie wyraźnie lepszego dźwięku. Na początku planowałem wymienić jedynie opamp znajdujący się w sekcji wejściowej wzmacniacza, jednak okazało się, że sygnał przechodzi jeszcze przez trzy inne opamp-y, znajdujące się za scalonym selektorem wejścia oraz przy sekcji głośności.

Moim pierwszym krokiem było ustalenie, na jaki opamp powinienem się zdecydować. Chciałem aby wzmacniacz zachował swój charakter brzmienia, dlatego zakupiłem kilka różnych opamp-ów i poświeciłem trochę czasu na ich wygrzanie i obsłuchanie. Ostatecznie zdecydowałem, że NE5532 zostaną zastąpione przez MUSES8820. Wymiana samego opamp-a na wejściu sygnału przyniosła wyraźnie słyszalne zmiany, jednak dopiero po wymianie wszystkich opamp-ów przedwzmacniacza, AZUR 651A dostał porządnego kopa. Zwiększyła się dynamika i zróżnicowanie dolnych rejestrów. Wzmacniacz już przed wymianą opamp-ów potrafił zagrać plastycznie i ze zróżnicowanym dołem, ale po wymianie wzmacniaczy operacyjnych pojawiło się więcej konturów i kontroli na dole pasma. MUSES8820 radzą sobie dużo lepiej z przetwarzaniem wyższych rejestrów niż NE5532. Średnica i góra stała się pełniejsza i bardziej naturalna, pojawiło się więcej mikro detali i dużo powietrza.

Brzmienie MUSES8820 i NE5532 jest bardzo podobne. Oba układy są bardzo muzykalne i dają dużo radości ze słuchania. Jednak MUSES8820 robi wszystko po prostu lepiej, jakby oczyszczał scenę z mgły, która prawie niezauważalnie, a jednak ogranicza kontakt słuchacza z docierającym do niego dźwiękiem. Wymiana opamp-a sekcji wejściowej oraz scalonego selektora wejścia nie była problemem, jednak wymiana dwóch pozostałych opampów przy potencjometrze głośności wymagała już pewnego doświadczenia w posługiwaniu się lutownicą. Wzmacniacze w sekcji głośności to konstrukcje SMD w obudowach SO8. Dodatkowo okazało się, że dotychczasowe NE5532 zostały przyklejone do płytki, przez co ich wylutowanie było utrudnione.

Pierwsze zdjęcie poniżej przedstawia wzmacniacze operacyjne sekcji wejściowej (po lewej stronie) oraz wzmacniacz operacyjny znajdujący się za scalonym selektorem wejścia w prawym dolnym rogu zdjęcia. Drugie zdjęcie przedstawia sekcję głośności z dwoma opamp-ami w obudowach SMD.

Zanim kupiłem ten wzmacniacz przeczytałem wiele recenzji. Pamiętam, że w jednej z nich, autor bardzo wychwalał rozwiązanie wejść na osobnych opamp-ach oraz zastosowanie scalonego selektora wejść. Ja niestety nie podzielam tego entuzjazmu. Zastosowanie osobnego opamp-a do każdego wejścia daje spore możliwości strojenia i eksperymentowania, jednak ma również swoją ciemną stronę. Cała moja przygoda z modyfikacją tego wzmacniacza zaczęła się od zauważenia, że każde z wejść gra trochę inaczej. Po przeprowadzonych testach już wiem, że największy wpływ na te różnice miały rozbieżności w parametrach opamp-ów wejściowych. Wszystkie fabryczne opamp-y wejściowe (NE5532) w moim wzmacniaczu to konstrukcje Texas Instruments z tej samej serii, ale różnica w brzmieniu każdego z układów jest naprawdę spora i wyraźnie rzutuje na całokształt odbioru brzmienia wzmacniacza.

Podejrzewam, że producent zdecydował się na takie rozwiązanie wejścia ze względu na scalony selektor wejścia, bo dzięki temu nie musi się martwić o dopasowanie sygnału. Tak samo sygnał wychodzący już z selektora trafia na kolejny opamp i dopiero z niego idzie dalej. Takie rozwiązanie sprawia, że sygnał musi przejść przez trzy opamp-y, a jak wiadomo przetworzenie sygnału przez opamp nie odbywa się bez zniekształceń.

Cena jednego układu NE5532 jest około trzy razy mniejsza, niż cena przyzwoitego przekaźnika, więc wniosek nasuwa się sam. Zastosowanie opamp-ów wiąże się również z ryzykiem przejścia napięcia zasilania do toru sygnału (opamp-y zasilane są napięciem +-15V). Była to pewnie jedna z przyczyn zastosowania tylu kondensatorów separujących w torze sygnału.

Wymiana rezystorów sekcji wejściowej wzmacniacza

W związku z faktem, że zrobiłem sobie z mojego wzmacniacza mały poligon doświadczalny, postanowiłem sprawdzić jaki wpływ na poprawę jakości będą miały rezystory Vishay Dale, które zamontowałem w sekcji wejściowej. Muszę przyznać, że odnotowałem niewielką poprawę jakości, zmiana jest subtelna, ale wyraźna. Vishay Dale grają trochę łagodniej od fabrycznych rezystorów metalizowanych, ale dla większości audiolubów różnica ta może być niezauważalna. Mi ich brzmienie bardzo przypadło do gustu i jeśli komuś zależy na dopracowaniu wszystkich detali podczas modyfikacji, to mogę polecić te rezystory z czystym sumieniem. Wymiana rezystorów na wszystkich wejściach jest mało opłacalna, jeśli robi się to dla zasady, nie wiedząc co będzie podpięte pod wejście. Jednak jeśli dysponuje się źródłem dobrej jakości, wtedy warto przy okazji modyfikacji wejścia zainwestować 3 zł, bo właśnie tyle wyniósł mnie koszt wymiany rezystorów na jednym wejściu. Wartości rezystorów na wejściu wynoszą 1k ohm oraz 47k ohmy.

Usunięcie potencjometru balansu

Możliwość regulacji balansu jest funkcjonalnością, z której w zasadzie nigdy nie korzystałem, więc uznałem, że przechodzenie sygnału przez dodatkowy potencjometr nie ma większego sensu. Potencjometr do regulacji balansu w AZUR 651A to klasyczna otwarta grafitowa konstrukcja, która jak się przekonałem miała znaczący negatywny wpływ na dźwięk. Potencjometr został zastąpiony przez zwory. Usunięcie potencjometru balansu z toru sygnału dało wyraźny przyrost przestrzeni, poprawę w zakresie wyższych częstotliwości oraz zmniejszenie ziarnistości. Nóżki potencjometru balansu wygiąłem tak, aby opierały się na płytce, dzięki temu potencjometr pozostał zamontowany na swoim miejscu i wygląd panelu frontowego nie uległ zmianie.

Wymiana kondensatorów elektrolitycznych zasilania

Kondensatory elektrolityczne w zasilaniu pełnią wiele funkcji, dlatego ich jakość ma duże znaczenie. Oprócz magazynowania energii, powinny być również w stanie tą energię jak najszybciej oddać. Dodatkowo powinny być w stanie wychwycić jak najwięcej zakłóceń z zasilania i nie dopuścić, aby dotarły one do podzespołów odpowiadających za przetwarzanie sygnału audio. Zdecydowałem, że w sekcji przedwzmacniacza wymienię kondensatory na Panasonic FM. Okazało się, że po wymianie kondensatorów dźwięk stał się łagodniejszy i poprawiła się prezentacja wysokich tonów. Odnotowałem również wzrost dynamiki. Dźwięk wyraźnie się oczyścił. Tak więc kondensatory Panasonic FM okazały się lepsze od fabrycznie zastosowanych kondensatorów. Ta modyfikacja pokazuje jak duże znaczenie ma jakość zasilania we wzmacniaczu. Odpowiednio przemyślana organizacja oraz rozplanowanie buforów (kondensatorów) może mieć znaczący wpływ na końcowy efekt. Zadziwiające jest również, jak wiele zakłóceń znajduje się w zasilaniu i ile z nich przenoszone jest do sygnału audio.

Wymiana kondensatorów foliowych odsprzęgających wzmacniacze operacyjne

Wymiana kondensatorów odsprzęgających na zasilaniu opamp-ów była zabiegiem nieplanowanym i nie spodziewałem się po tej modyfikacji żadnych zauważalnych efektów. Miałem w swoich zbiorach od dłuższego czasu niewykorzystane kondensatory foliowe WIMA MKS2 o pojemności 0,1uF. Pomyślałem, że skoro mam już rozgrzaną lutownicę i płytkę na stole, to podmienię fabryczne NoName na WIMA MKS2. Muszę przyznać, że zmiany wprowadzone przez te kondensatory były dla mnie największym zaskoczeniem. Nie były one tak duże jak przy zwieraniu kondensatorów w torze sygnału lub wymiane opamp-ów, ale zmiany były od razu zauważalne.

Wzmacniacz zaczął grać łagodniej, scena stała się bardziej ułożona. Wyczytałem kiedyś opinię, że MUSES8820 są dosyć krzykliwe i podobną tendencję zauważyłem też w moim wzmacniaczu, jednak ta krzykliwość nie była dokuczliwa i przyjąłem, że ten typ tak ma. Okazało się, że po wymianie kondensatorów odsprzęgających na WIMA MKS2 ta tendencja do krzykliwości zniknęła. Największe zmiany odnotowałem na górnych rejestrach i średnicy. Góra zyskała na łagodności, brzmienie instrumentów stało się pełniejsze i bardziej naturalne. WIMA MKS2 sprawdzają się doskonale przy odsprzęganiu zasilana i mogę je polecić z czystym sumieniem. Są świetnym uzupełnieniem przy oczyszczaniu zasilania z zakłóceń.

Modyfikacja wzmacniacza

Wymiana kondensatorów w torze sygnału wzmacniacza

W moim wzmacniaczu wprowadziłem wiele modyfikacji, jednak to wymiana kondensatorów bipolarnych w torze sygnału w module wzmacniacza miała kluczowe znaczenie i zdecydowała o sukcesie całego przedsięwzięcia. W torze sygnału wzmacniacza zastosowano trzy kondensatory elektrolityczne bipolarne. Jeden z kondensatorów znajdujący się na samym wejściu wzmacniacza, pełni rolę zabezpieczenia przed możliwością wystąpienia składowej stałej na wejściu, tak jak robiły to kondensatory w przedwzmacniaczu i postanowiłem go zostawić dla bezpieczeństwa, aby nie wpuścić składowej stałej z przedwzmacniacza, która mogłaby się pojawić w przypadku awarii. Dwa pozostałe kondensatory są konieczne, ponieważ jak pokazały pomiary separują istniejącą składową stałą w obwodach modułu wzmacniacza.

Bazując na doświadczeniach z modyfikacji przedwzmacniacza postanowiłem, że fabryczne kondensatory Fujicon wymienię na Nichicony MUSE ES. Niestety wymiana kondensatorów spowodowała całkowitą zmianę równowagi tonalnej. Wzmacniacz zaczął grać jasno. Góra wysunęła się na pierwszy plan, tuż za nią była średnica, a dół pasma został zepchnięty gdzieś daleko w tył. Odbiór takiego przekazu był bardzo nieprzyjemny. Moje 40 litrowe kolumny z 8” wooferem, zaczęły grać jak monitorki z co najwyżej 4” wooferem. Okazało się, że za taką zmianę brzmienia odpowiedzialne są źle dobrane wartości kondensatorów. Jak pisałem wcześniej, Fujicony charakteryzują się ciemnym, mało przestrzennym brzmieniem i aby skorygować ich charakter zastosowano kondensatory o wartości 47uF. Dzięki takiej wartości niższe częstotliwości zostały stłumione i uzyskano w miarę neutralną równowagę tonalną. Nichicony MUSE ES to zupełnie inne konstrukcje, już wcześniej przy próbach dokonywanych w przedwzmacniaczu przekonałem się, że nie bez powodu mają dopisek MUSE. Sprawują się bardzo dobrze w całym zakresie akustycznym i to właśnie ich zdolność do lepszego przenoszenia średnich i górnych rejestrów spowodowała podniesienie tego zakresu pasma. Próbę wyrównania pasma podjąłem poprzez wymianę kondensatorów z 47uF na 100uF. Na powyższym zdjęciu widać kondensatory przed zmianą na wartość 100uF. Zmiana ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Wzmacniacz zaczął grać neutralnie i swobodnie.

Przykład ten pokazuje jak trudna może być modyfikacja urządzenia. W większości przypadków wystarczy wymienić jedynie elementy na lepszej jakości i zazwyczaj uzyskuje się pozytywny efekt. Czasami jednak dochodzi do sytuacji, kiedy wymiana elementu na lepszy jakościowo może wszystko zepsuć i w takim przypadku nabiera mocy określenie „profesjonalny tuning”. Dlatego tak ważna jest wiedza i obsłuchanie, aby wiedzieć do czego należy dążyć, bo jak pokazał ten przykład, lepszy element wcale nie musi dać lepszego brzmienia.

Na powyższym zdjęciu widać dwa kondensatory Mundorf m-cap o wartości 0,1uF. Są to kondensatory odpowiadające za mostkowanie kondensatów Nichicony MUSE ES (oznaczone jako 1 i 2). Wspominałem już wcześniej, że Nichicony MUSE ES są dosyć analityczne i brakuje im trochę plastyczności i muzykalności. Tą wadę udało mi się skorygować dzięki Mundorfom m-cap. Mundorfy zamontowałem w miejscach po foliowych kondensatorach, które mostkowały fabryczne Fujicony. Zabieg ten był dość kosztowny, bo 4 Mundorfy kosztowały mnie prawie 80 zł, ale jestem zadowolony ze zmiany, którą wprowadziły.

Wymiana kondensatorów elektrolitycznych wzmacniacza

Możliwe, że w tym miejscu zostanę posądzony o brak konsekwencji w modyfikacjach, ale jak już wspominałem, chciałem trochę poeksperymentować i poszerzyć swoją wiedzę. Dlatego w module wzmacniacza zdecydowałem się na zastosowanie kondensatorów Nichicon FG (Fine Gold). Ciekawostką było to, że na właściwe efekty modyfikacji musiałem czekać dosyć długo. Wymiana kondensatorów w przedwzmacniaczu była zauważalna od razu po kilkunastu godzinach. W przypadku modułu wzmacniacza na efekty musiałem poczekać prawie tydzień. Możliwe, że ta różnica wynikała z faktu, że kondensatory przedwzmacniacza wygrzały się szybciej, bo wzmacniacz pracował 24h na dobę z podanym sygnałem na wejściu i odłączonymi kolumnami. Kondensatory modułu wzmacniacza wygrzewały się wolniej, ponieważ wymagało to podawania sygnału przez wzmacniacz na kolumny, co trwało nie więcej niż kilka godzin dziennie.

Efekty modyfikacji były zauważalne od samego początku, jednak nie były tak wyraźne jakbym tego oczekiwał. Wzmacniacz grał jednolicie i bez życia. Jednak po około tygodniu zacząłem odnotowywać zmiany na plus. Podniosła się dynamika dołu i stał się on bardziej zróżnicowany, pojawiło się też więcej powietrza w dolnych rejestrach. Ciężko mi jest opisać co stało się ze średnicą i górą dzięki tej modyfikacji, z powodu dłuższego czasu, w którym następowały zmiany, ale poprawa dolnego zakresu była wyraźna, na duży plus i choćby dla niej warto było wymienić kondensatory modułu wzmacniacza. W zmianach wprowadzonych przez Nichicon FG i Panasonic FM zauważyłem wyraźną różnicę, choć nie wiem czy nie wynika ona z innych aplikacji tych kondensatorów. Nichicony FG są bardzo dynamiczne i analityczne. Natomiast kondensatory Panasonic FM są łagodniejsze i delikatnie ocieplające.

Ekranowanie przewodów zasilających

Jest to modyfikacja, na pomysł której wpadłem całkowicie przypadkiem. Zanim ostatecznie wybrałem kondensatory odpowiadające za mostkowanie kondensatów Nichicon MUSE ES w torze sygnału w module wzmacniacza, przeprowadziłem kilka testów. Ostatecznie zdecydowałem się na Mundorfy m-cap, jednak ich zastosowanie nie jest tanim rozwiązaniem, dlatego próbowałem znaleźć tańszą alternatywę (Vishay MKP1837 , Wima MKS2, Jantzen cross-cap). Z płytki modułu wzmacniacza w miejscu przeznaczonym na kondensatory mostkujace wyprowadziłem przewody, do których montowałem testowane kondensatory. Okazało się, że dodanie kondensatorów mostkujących ma negatywny wpływ na jakość. Góra stała się ostra, pojawiły się sybilanty, scena stała się chaotyczna, a dół wycofany i twardy. Podkreślam, że nie odnotowałem żadnych typowych zakłóceń w rodzaju buczenia, syczenia lub innych dźwięków, których nie powinienem słyszeć. Po prostu nagrania wyraźnie straciły na jakości.

Za powstanie takich zakłóceń odpowiedzialne było umieszczenie kondensatorów mostkujących za blisko przewodów zasilających. Jak widać na zdjęciu poniżej, przewody zasilające położone są dosyć niefortunnie nad płytką modułu wzmacniacza i przekazywały zakłócenia do toru sygnału przez wiszące na przewodach kondensatory mostkujące. Problem z dodatkowymi zakłóceniami zniknął, gdy przylutowałem kondensatory mostkujące do płytki wzmacniacza. Idąc dalej tym tropem postanowiłem sprawdzić czy dodatkowe ekranowanie przewodów zasilających nie wpłynęłoby pozytywnie na brzmienie wzmacniacza. Przewody okleiłem taśmą miedzianą i połączyłem do masy poprzez śrubę przy radiatorze.  Efekt był zdumiewający. Nie były to jakieś radykalne zmiany, ale zauważyłem, że pojawiło się więcej przestrzeni i powietrza. Pewne jest to, że skoro odnotowałem jakieś zmiany, przewody zasilające nadal przekazywały zakłócenia do toru sygnału. Pewnie producent uznał, że zakłócenia są na akceptowalnym poziomie i zrezygnował z ekranowania przewodów zasilających. Ja uważam, że ekranowanie jest konieczne, ponieważ im więcej słuchałem muzyki tym więcej różnic wprowadzonych przez dodany ekran, zacząłem dostrzegać.

Wymiana przekaźników wyjściowych

Zanim sygnał dotrze do zacisków wyjściowych wzmacniacza, przechodzi jeszcze przez przekaźnik wyjściowy. Jest to klasyczne rozwiązanie pozwalające na zarządzanie wyjściem i jego podziałem na tor A i B. Poprzednie modyfikacje zmieniły wzmacniacz znacząco, usuwając wiele jego ułomności, jednak te ulepszenia sprawiły, że wady wcześniej dobrze maskowane, teraz zaczęły wychodzić na pierwszy plan. Okazało się, że przekaźniki wyjściowe zastosowane przez producenta są marnej jakości i stanowią słyszalną przeszkodę dla sygnału. Objawem wadliwego działania jednego z przekaźników było cichsze granie prawego kanału. Problem nie występował zawsze, czasem kanał grał dobrze, czasem delikatnie słabiej, czasem wyraźnie słabiej. Problem się nasilił, gdy przeszedłem na bi-wiring. Tweetery podłączyłem do wyjścia A, woofery do B. Pewnego dnia, gdy kanał prawy grał ciszej postanowiłem poprzełączać się pomiędzy torami A, B, A+B i zauważyłem, że znacząca różnica głośności występuje na tweeterach, a woofery grają równo i tak podejrzenie padło na przekaźnik od wyjścia A.  Zdecydowałem, że zakupię przekaźniki firmy RELPOL (RM84-2012-35-1012), zastanawiałem się nad wersją ze złoconymi stykami, ale z braku dostępności, kupiłem tańszą wersje w cenie 6,50 zł. To co usłyszałem po wymianie naprawdę mnie zaskoczyło. Oczywiście różnica w głośności kanałów została wyeliminowana, ale najbardziej zaskoczyła mnie zmiana w brzmieniu. Największą różnicę słychać na górze pasma. Góra stała się łagodniejsza i bardziej naturalna. Jestem zadowolony z tej modyfikacji.

Byłem zaskoczony wprowadzonymi zmianami na tyle, że postanowiłem rozebrać i porównać przekaźniki. Poniższe zdjęcia prezentują różnicę pomiędzy przekaźnikiem zastosowanym przez producenta (MASSUSE ME-11 012-2z4), a RELPOL-em. Wiem, że wizualna ocena często ma się nijak do walorów brzmieniowych, jednak w tym przypadku idealnie oddaje różnicę w brzmieniu jednego i drugiego przekaźnika. Czarny to przekaźnik MASSUSE, biały to nowy RELPOL. Oba przekaźniki były zamknięte hermetycznie, jednak ten zastosowany przez producenta wygląda tak jakby do wnętrza dostawało się powietrze i styki uległy utlenieniu. Jedyne logiczne wyjaśnienie to długie „leżakowanie” styków zanim trafiły do wnętrza przekaźnika.

Podsumowanie

Modyfikacja zakończyła się pełnym sukcesem. Wzmacniacz zyskał we wszystkich aspektach i nie ma tu mowy o żadnych kompromisach. Każda zmiana dołożyła większą lub mniejszą cegiełkę do całokształtu, a końcowy efekt jest bardzo dobry. Modyfikacja nie zmieniła wzmacniacza w jednostkę referencyjną, nadal posiada on pewne ułomności. Jednak ułomności, których można się dosłuchać, należą bardziej do klasy smaczków niż wad. Wzmacniacz wzniósł się na zupełnie inny poziom i założę się, że byłby w stanie utrzeć nosa nie jednej z droższych konstrukcji. Azur 651A gra teraz jak zupełnie inny wzmacniacz, a gdy sięgam pamięcią do tego czym był przed modyfikacją, jestem zdumiony jak wiele udało mi się osiągać.

Największą zmianą, która mnie bardzo cieszy jest poprawa sceny. Jest tam teraz mnóstwo powietrza, a określenie pozycji źródła pozornego w trzech wymiarach, nie wymaga od słuchacza żadnego wysiłku. Wysokie tony stały się łagodne i pełne. Nie zauważyłem żadnych tendencji do wyostrzania lub ziarnistości. Delikatne sybilanty zauważam tylko w utworach, które mają do tego tendencję lub wynikają z wad samego nagrania. Sporo zmieniło się też w dolnych rejestrach. Tutaj również pojawiło się więcej powietrza i dynamiki. Zwiększyło się również zróżnicowanie basu. Azur 651A już przed modyfikacją nie miał problemów z przetwarzaniem dolnych rejestrów, jednak teraz ta zdolność poprawiła się znacznie. Bas potrafi być naprawdę potężny i przychodzi z niesamowitą swobodą.

Zmieniło się też sporo w odbiorze posiadanego przeze mnie okablowania. Qed Ruby Anniversary Evolution, wcześniej uważany przeze mnie za pomyłkę z powodu swojej ziarnistości i ostrej góry, sprawuje się teraz świetnie, gra łagodnie i tworzy szeroką scenę. Mogę potwierdzić opinie, że ten przewód wymaga dopasowania do systemu, a pisząc inaczej, jeśli system posiada jakieś wady to Qed Ruby Anniversary Evolution z pewnością je wszystkie pokaże. Van Den Hul Clearwater, który był moim faworytem przed modyfikacją, gra teraz niesamowicie łagodnie i analogowo, jednak uwydatniła się jego tendencja do zawężania sceny. Van Den Hul Clearwater potrafi zagrać szeroko jednak w przeciwieństwie do Qed Ruby Anniversary Evolution, wymaga fizycznego rozstawienia kolumn. Aktualnie Qed Ruby Anniversary Evolution zasila u mnie tweeter, a Van Den Hul Clearwater woofer. Tak, przewód który przed modyfikacją wzmacniacza dewastował górne rejestry, teraz zasila tweeter. To chyba najlepiej pokazuje jak duże zmiany zaszły we wzmacniaczu AZUR 651A.

Posted by audiopurist